Wrzesień to jeden z moich ulubionych miesięcy w którym mam szansę złowić na prawdę duże ryby. Noce są dużo chłodniejsze, a dzień krótszy, wreszcie mamy przedsmak jesieni na którą z niecierpliwością czekamy. Niestety moje plany wędkarskie mocno się pokrzyżowały, musiałem zrezygnować z zasiadki, nie pocieszony czekałem na kolejny tydzień aby wreszcie ruszyć nad wodę. Pogoda mocno się zmieniła, po obfitych opadach deszczu, które na południu Polski przyniosły powodzie nastała chwila spokoju czyli typowa pogodowa nuda: wysokie ciśnienie, bezchmurne niebo oraz nie wielki wiatr. Warunki iście nie sprzyjające, których bardzo nie lubię. Oczywiście z zasiadki nie zrezygnowałem jednak bardzo długo biłem się z myślami gdzie tym razem ruszyć na karpie ?
Wybór łowiska na wrześniowe karpie
Miałem świadomość, że najprostszym rozwiązaniem byłoby proste łowisko z dużą ilością ryb, gdzie chcąc nie chcąc konkurencja pokarmowa robi swoje i zawsze coś złowimy. Pod uwagę brałem mniej lub bardziej wymagające zbiorniki, finalnie zdecydowałem się na głębokie jezioro nad którym jeszcze nie miałem okazji łowić. Przy okazji serdeczne podziękowania dla Artura i Marcina. Nad wodę dotarłem po południu, nie spieszyłem się ponieważ byłem pewny, że w takich warunkach na brania mogę liczyć w nocy oraz rano.
Miejscówki na jesienne karpie
Karpiowe graty rozłożyłem dość szybko, następnie przygotowałem zestawy oraz zanętę w postaci kulek 4S oraz orzechów tygrysich. Z wywózką postanowiłem poczekać na Marcina, który już na starcie dał mi wiele wskazówek i pomógł postawić zestawy na pierwszą nockę. Nie ukrywam, że miałem mieszane uczucia ponieważ chciałem zrobić wszystko sam jednak z uwagi na pogodę oraz bardzo krótki czas zasiadki zdecydowałem, że porady eksperta jeziora będę bezcenne. Tak więc przed 19:00 wędki były wywiezione, zestawy umieściliśmy na głębokości od 2m do 6,5m. Porozmawialiśmy jeszcze do zmroku, później zostałem sam nad wodą.
Pierwsze branie wyrwało mnie ze snu
Wiedziałem jaka jest pogoda dlatego nie spodziewałem się większej aktywności karpi, bardziej zależało mi na poznaniu jeziora i zrobieniu rozeznania na kolejne zasiadki. Podczas pierwszej doby ciśnienie wzrosło o blisko 15 kresek, miało się wyrównać następnego dnia już bez tendencji do kolejnych wzrostów. Chwilę przed 3:00 mam delikatne branie, kilka pików, później powolny opad hangera. Gdy podszedłem do wędki byłem pewny, że to leszcz lub lin, tym bardziej, że pierwsza faza holu nie wskazywała rybę po którą tu przyjechałem. Z uwagi na dużą ilość roślinności szybko wskoczyłem do łódki, dopłynąłem do ryby, która po chwili była w podbieraku. Mam Go... bardzo ładny pełnołuski, byłem zaskoczony czemu w ogóle nie walczył, najważniejsze, że jest pierwszy karp. Rano oraz przez kolejny dzień nic więcej się nie wydarzyło.
Zmiana taktyki na zasiadce karpiowej
Kolejny dzień przywitał mnie bezchmurnym niebem, wysoką temperaturą oraz karpiem, który czekał na poranną sesję. Poranek mijał beztrosko jednak w głowie miałem plan aby nieco zmienić miejsca, generalnie były to kosmetyczne zmiany. Wieczorem gdy już nie było wiatru wziąłem się za wywózkę, zestaw, który dał rybę pozostał bez zmian, kolejnym nieco odsunąłem się na wodę na głębokość około 5,5m, najpłytsza miejscówka (około 2m) wg Marcina to typowa bankówka dlatego wędka pozostała w mniej więcej w tym samym miejscu z tą różnicą, że przytuliłem się maksymalnie do przybrzeżnej roślinności.
Druga noc na karpiach
Wieczór mijał spokojnie ale tym razem miałem przeczucie, że noc przyniesie więcej ryb. Położyłem się koło 21:00, byłem zmęczony, poprzedniego wieczoru nie mogłem usnąć. Chwilę przed 22:00 z letargu wyrywa mnie bardzo energiczne branie z tej samej miejscówki co poprzedniej nocy. Po krótkim holu z łodzi mam małego karpia, szybko zakładam PVA, zmieniam przynętę i ponownie wywożę zestaw. Usypiam bardzo szybko z myślą, że coś mnie na pewno obudzi do świtu. Koło 1:00 kolejne branie, tym razem odpala nowa miejscówka, ryba w ekspresowym tempie wybiera żyłkę ze szpuli kołowrotka, standardowa procedura, wskakuje do łodzi, napływam za pas roślinności i rozpoczynam hol, po kilku minutach moim oczom ukazuje się pełnołuski wagi piórkowej. Ku mojemu zaskoczeniu przez kolejne godziny nic się nie wydarzyło.
Kapitalny lampas na zakończenie zasiadki
Obudziłem się około 7:00, w głowie miałem plan aby w miarę szybko się spakować tym bardziej, że szansa na branie w ciągu dnia jest minimalna. jeszcze chwilę pokręciłem się po pomoście popatrzyłem na wodę, pomyślałem, że muszę tu jeszcze wrócić w tym roku. Wtedy nastąpiło branie z najpłytszej miejscówki, odjazd był bardzo energiczny, zanim wpakowałem się do łódki karp nieprzerwanie wybierał żyłkę. Samo dopłynięcie do ryby zajęło dobrą chwilę ponieważ żyłka przechodziła między podwodną roślinnością oraz kołkami od starego pomostu. Po kilku minutach byłem już na wodzie daleko za twardymi zaczepami jednak żyłka była solidnie oplątana o podwodne trawy, na szczęście
dość sprawnie doszedłem do strzałówki i rozpocząłem hol, który zakończył się sukcesem. Gdy zajrzałem do podbieraka i odsłoniłem kępę roślinności moim oczom ukazał się śliczny karp, o bajecznym ułuszczeniu. Nie pozostało nic innego niż spłynąć do brzegu, zrobić kilka fotek i pakować graty. Podczas zasiadki wypracowałem cztery brania, które zakończyły się karpiem na macie.
Nęcenie, skuteczne zestawy do połowu karpi i podsumowanie
Podczas zasiadki nęciłem kulkami 4Success CrusherTiger, Kryll oraz Insect Attack w połączeniu z wcześniej przygotowanym orzechem tygrysim. Drugiej doby na jeden zestaw dorzuciłem kilka kilogramów kukurydzy, którą przygotował Marcin. Przypony to wydłużone do około 30cm Anti Blow Out wykonane na plecionce Jelly Wire 25Lb i 35 Lb, haczyki to niezawodne Super Strong w moim ulubionym rozmiarze 2. Standardowo używałem około 10m odcinka strzałówki żółwika, zrezygnowałem z dodatkowych leadrów. Jedyne co warto było zmienić to żyłkę główną na plecionkę, która dużo lepiej radzi sobie z zielskiem, dlatego na tę okoliczność czeka już cała szpula od PB Products :). Z zasiadki wróciłem bardzo zadowolony, co prawda zabrakło dużej ryby ale warto pamiętać, że nie zawsze chodzi o rekordy. Tak na prawdę zabrakło doby, może dwóch tym bardziej, że karpie fajnie odpaliły z nowych miejsc. Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla Marcina i Artura, do zobaczenia nad wodą.