
Wakacje to jedyny czas w roku kiedy nad wodę mogę pojechać z dziećmi. Oczywiście ilość karpiowych gratów jest znacznie większa niż podczas samotnych zasiadek. Mimo, że samo łowienie najczęściej schodzi na drugi plan to bardzo lubię takie wakacyjne wypady połączone ze wspólnym wędkowaniem. Musimy pamiętać, że podczas rodzinnych wyjazdów z najmłodszymi nie może być nudy. Jeszcze kilka lat temu skupiałem się na bardziej odległych jeziorach położonych w pięknej scenerii. Zazwyczaj w takich miejscach ryby są aktywne w nocy, a samo pływanie po karpia podczas gdy dzieci spały było z mojej strony co najmniej nie rozsądne. Z wiekiem człowiek mądrzeje dlatego pod uwagę brałem nie wymagające, rzutowe łowiska z dużą ilością karpi znajdujące się w promieniu do 100km. Podczas zasiadki towarzyszyła mi tylko córka więc gratów było znacznie mniej. W drodze nad wodę podjechaliśmy na chwilę do sklepu NG24 po worki PVA, a przy okazji zgarnąłem 5kg kulek 4S Live Toffi, które przyniosły kilka ryb na wcześniejszym wyjeździe.

Wybór miejsca na łowisku karpiowym
Gdy nad wodę zabieram dzieci mam świadomość, że na łowisku mogą być inni wędkarze, którzy nie zawsze zachowują się cicho i kulturalnie dlatego podczas wyboru miejsc skupiam się na bardziej odległych, najczęściej skrajnych stanowiskach. Za cel podróży obraliśmy dobrze mi znane i rybne łowisko Rusiec, co ciekawe presja była znikoma, a samą rezerwację zrobiliśmy w dniu przyjazdu. Nad wodę dotarliśmy po 17:00, przetransportowanie gratów zajęło nam około 30min ponieważ musieliśmy zrobić dwa kursy, a w dodatku nasze stanowisko znajdowało się na końcu stawu. Na szczęście pogoda była sprzyjająca więc nie musieliśmy się spieszyć z rozbijaniem obozowiska.
Nęcenie karpi spombem i kobrą
Typowo rzutowe łowisko, wysoka temperatura wody, duża ilość karpi, oczywistym było, że trzeba dobrze się przyłożyć do przygotowania miejscówki. Na start do wody poszło około 7kg wcześniej przygotowanej mieszanki i jakieś 2kg kulek Toffi Live zmieszanych z garścią Insect Attack. Na początku nęciłem spombem na 12-16 odległościach czyli dość blisko ale uwierzcie, że ryby nie trzeba było szukać daleko. Kulki rozsypałem znacznie szerzej przy użyciu kobry, aby nie było zbyt kolorowo to gdy kończyłem nęcić zaczęło padać dlatego bardzo szybko wziąłem się za robicie namiotu i wpakowaniu gratów do środka, na szczęście tylko pokropiło, a później się rozpogodziło. Została mi ostatnia wędka, którą ustawiłem na podpórkach tuż za namiotem, zestaw ulokowałem dosłownie 2m od brzegu w okolicy trzciny.
Pierwsze brania i hole
Ryby dość szybko weszły w nęcone miejsce bo już po około 30min mogliśmy się cieszyć pierwszym holem. Po kilku minutach przeciągania liny naszym oczom ukazał się duży jesiotr, córka dzielnie dociągnęła go do brzegu, a ja szybko wypiąłem haczyk bez użycia podbieraka i wyciągania ryby z wody. Chwilę po zarzuceniu zestawu mamy kolejne branie i analogiczna sytuacja, trzecia rybą również był jesiotr. Przed północą gdy córka już spała złowiłem pierwszego karpia, ku mojemu zaskoczeniu do rana zaliczyłem tylko jedną spinkę i nic więcej już się nie wydarzyło
Zmiana pogody i poranne nęcenie karpi
Wstałem przed 7:00 tak aby przerzucić zestawy oraz ponownie zanęcić miejscówkę wykorzystując czas gdy córka spała. Do wody poszło kolejne 5kg mieszanki i jakieś 2kg kulek. Przez pierwsze 2-3 godziny kompletnie nic się nie działo. Koło południa przyszła zmiana pogody, deszcz, wiatr i oczywiście spadek ciśnienia, wtedy karpie stały się bardziej aktywne. Złowiliśmy kilka ryb w dość krótkim czasie, kolejne godziny przyniosły jeszcze więcej karpi, które na dobre weszły w nęconą miejscówkę. Apogeum brań przypadło na godziny wieczorne, kiedy to w pewnym momencie miałem na brzegu trzy zestawy. Po dwóch, trzech braniach donęcałem samymi kulkami bo resztę mieszanki już zużyłem. Ku mojemu zaskoczeniu brania ucięły się na dobę przed północą, do rana już nic nie dołowiliśmy.
Ostatnie godziny na łowisku karpiowym
Postanowiłem powtórzyć sprawdzony schemat, przed 7:00 zwinąłem zestawy, zmieniłem przynęty oraz zanęciłem. Zostało nam zaledwie kilka godzin na złowienie kolejnej ryby. Czas mijał nieubłaganie szybko, szansa na dużego karpia malała z każdą minutą, tym razem nie doczekaliśmy się następnego brania, przed 12:00 byliśmy praktycznie spakowani, zostało przetransportować graty do auta, tym razem udało się zabrać na jeden raz ponieważ w drodze po wózek zabraliśmy najlżejsze rzeczy.
Skuteczne zestawy i podsumowanie zasiadki karpiowej
Zawsze wychodzę z założenia, że im prostsze zestawy tym lepiej, nie inaczej było tym razem, używałem ciężarków centrycznych od 92 do 113g, przyponów sleep D-Rig wykonanych na plecionce Jelly Wire oraz haczykach Curved Kd od Pb Products. Najskuteczniejsze przynęty to tej zasiadce kulki proteinowe o średnicach 14-20mm. Aby zminimalizować ryzyko splątania zestawu oraz minimalnie donęcić używałem woreczków PVA, które wypełniałem pellet Live Toffi, stick mixem oraz zalewą o tym samym zapachu. W niecałe dwie doby złowiliśmy ponad 20 ryb. Kluczem do sukcesu okazało się regularne nęcenie w punkt, co ciekawe zestawy postawione z samymi woreczkami PVA kilka metrów w bok, bliżej/dalej nie dały ani jednej ryby. Jestem dumny z córki, że sama wyholowała kilka ryb, dodatkowo podebrała za pierwszym razem największego karpia zasiadki i zbytnio nie marudziła :)