Przełom maja i czerwca to okres podczas którego na płytszych zbiornikach ryby przystępują do tarła lub jeśli jest chłodniej to zaczynają gromadzić się w okolicach trzcinowisk, w których będą wkrótce buszować. Oczywiście złowienie dużej ryby w tym czasie jest możliwe, bardzo prawdopodobne, że karp nabity ikrą może będzie ważył znacznie więcej niż normalnie. Podczas ostatniej zasiadki trafiłem na okres w którym część karpi zgrupowała się w dużym trzcinowisku, ryby się tarły dlatego taktyka była nieco inna niż zazwyczaj.
Wybór miejsca na karpia
Jeszcze przed wyjazdem kolega który kończył zasiadkę dał mi znać, że jest tarło. Miałem świadomość, że tym razem złowienie karpia nie będzie tak proste dlatego jeden zestaw zrobiłem typowo pod amura ale o tym za chwilę. Nad wodę dotarłem chwilę przed 17:00, w pierwszej kolejności napompowałem ponton oraz rozłożyłem stojak i wędki. Gdy zestawy były gotowe do wywózki wreszcie mogłem popływać z echosondą i wystukać dno, byłem w swoim żywiole. W pierwszej kolejności skupiłem się na trzcinowisku, które wydawało się bankówką, popływałem również na otwartej wodzie, dość szybko znalazłem kilka ciekawych placy z niewielką ilością namułku, oczywiście nie brakowało bardzo mulistych miejsc z których całkiem zrezygnowałem. Przed ostatecznym położeniem zestawu za każdym razem ostukiwałem dno ciężarkiem, oczywiście pozwoliła mi na to niemal bezwietrzna pogoda. Tak czy inaczej pamiętajcie, że wskazania echosondy to nie wszystko, tradycyjne stukadło oraz sztyca to obowiązkowy element mojego karpiowego ekwipunku. Finalnie zdecydowałem się łowić na w okolicy trzcinowiska, które było bankówką oraz na otwartej wodzie z czego jeden zestaw zasypałem orzechem tygrysim oraz kulkami Citron z myślą o amurach. Chwilę po 20:00 mogłem usiąść wygodnie na łóżku w oczekiwaniu na branie.
Pierwsza nocka na łowisku karpiowym
Byłem pewny, że branie jest kwestią czasu, jednak nie tym razem. Mijały kolejne godziny, nie mogłem usnąć, co chwilę się budziłem i spoglądałem na zegarek w telefonie. Chwilę przed 4 rano zrobiło się widno, nadzieja na rybę mijała z każdą kolejną minutą. W głowie rodził mi się plan aby przenieść się na inny zbiornik lub całkowicie zmienić miejscówki. Moje przemyślenia po 5:00 rano przerwało branie, a dokładnie jedno piknięcie sygnalizatora, wyszedłem namiotu, po chwili kolejne piknięcie, wtedy hanger zaczął powoli opadać. Podniosłem wędkę i poczułem bardzo delikatny opór, pierwsza myśl na pewno amur, po chwili holu zacząłem nawet podejrzewać leszcza lub karasia. Gdy ryba była już bardzo blisko brzegu moim oczom ukazał się karp, na pierwszy rzut oka i nie przespaną nockę oceniałem rybę na lekko ponad 10kg. Po chwili miałem go w podbieraku. Lekko zdezorientowany braniem o tej porze przygotowałem matę oraz slinga po czym wyjąłem karpia na brzeg. Wtedy moje zdziwienie było jeszcze większe, ryb była na prawdę duża i ciężka, szybkie ważenie i równe 19,00kg.
Taktyka na dalszą część zasiadki
Rybę złowiłem z otwartej wody, miejscówki, które były moim pewniakami tym razem zawiodły. Długo biłem się z myślami nad taktyką na kolejną nockę - byłem już pewny, że zostaje. Poczekałem do 9:00 gdy szanse na branie są minimalne i wsiadłem w ponton, w środku trzcinowiska aż się gotowało, karpie się tarły, oczywiście mogłem umieścić tam zestaw, nawet na chwilę postawiłem kij metr od trzciny jednak gdy wróciłem do brzegu stwierdziłem, że mój pomysł jest totalną głupotą z racji dużej odległości i braku szansy zatrzymania ryby zanim ta na dobre zaparkuje w gąszczu tataraków. Szybko się ogarnąłem, zwinąłem zestaw i przerobiłem typowo pod amura, jak się później okazało amurowa taktyka tym razem nie dała pożądanego efektu, pomijam leszczem.
Początek następnego karpiowego dnia przyniósł wysokie temperatury
Drugiego dnia zasiadki pogoda stawała się coraz bardziej męcząca, tak jak się domyślacie nie lubię upałów, a 25 stopni w pełnym słońcu i braku wiatru to dla mnie męczarnia. Na szczęście koło południa w oddali zaczęły pojawiać się ciemne chmury oraz zaczęło grzmieć i lekko wiać. Byłem pewny, ze burza jest kwestią czasu dlatego dwa zestawy wywiozłem na nockę koło 15:00. Zwinąłem również kij amurowy, znałem dobrze wodę i miałem świadomość, że jeśli nie złowię amura z tej miejscówki w ciągu kilku godzin może to oznaczać, że azjaci nie żerują tak intensywnie jakbym sobie tego życzył lub stado jest w innej części zbiornika. Po 17:00 zrobiło się chłodniej i dla mnie bardzo przyjemnie, później zaczęło lekko kropić, pogoda była wręcz idealna. Po 19:00 pojawiły się pierwsze rozpogodzenia, tego wieczoru towarzyszył mi niesamowity zachód słońca. Miałem przeczucie, że zmiana pogody sprawi, ze karpie wyjdą z trzciny i zaczną żerować. Podziwiajac spektakl, który zafundowała mi pogoda miałem wrażenie, że jestem w złej części zbiornika tym bardziej, że większość dużych karpi w takich warunkach złowiłem z zupełnie innych miejsc. Po 22 zmęczenie dało o sobie znać, usnąłem w mgnieniu oka.
Druga nocka przyniosła kolejne brania karpia i amura
Miniony dzień spędziłem na przemyśleniach oraz na pływaniu pontonem, tak jak wcześniej wspomniałem, byłem na tyle zmęczony, że usnąłem bardzo szybko. Spałem wyjątkowo twardo, powiem szczerze, że nie pamiętam czy usłyszałem sygnalizator czy się przebudziłem, w każdym razie chwilę po północy holowałem kolejną rybą. Po kilku minutach miałem na macie pięknie ubarwionego pełnołuskiego wagi piórkowej. Po braniu nie wywoziłem już wędki tylko dalej poszedłem spać. Rano chwilę przed pakowaniem gratów przebudziłem się, spojrzałem na zegarek, było już widno. Postanowiłem jeszcze chwilę poleżeć, wtedy z letargu wyrwało mnie kilka piknięć sygnalizatora. Po dość sprawnym holu w podbieraku miałem amura, który wziął na pojedynczą kulkę tonąca na włosie o długości około 4cm. Przed 7:00 byłem już spakowany w samochodzie.
W najlepszym momencie zjechałem do domu
Drugi poranek był wyjątkowo rześki, wiał silny wiatr oraz było pochmurno, byłem pewny, że ryby tego dnia i kolejnej noc byłby jeszcze bardziej aktywne. Niestety nie mogłem się o tym przekonać na własnej skórze. Po tej zasiadce kompletnie zgłupiałem, bankówki przy trzcinach nie dały brania, gdzie teoretycznie miejsca wydawały się najbardziej obiecujące, może to kwestia przypadku? Tego nie wiem. Podsumowując podczas tej krótkiej zasiadki złowiłem dwa karpie i amura. Popływałem pontonem, ostukałem dno ciężarkiem, wróciłem bardzo zadowolony szczególnie ze świetnego pełnołuskiego, który na maksa podniósł moje morale. Standardowo łowiłem na dłuższe przypony wykonane na plecionce jelly wire oraz mocnych hakach super strong w rozmiarze 2. Długość włosa około 4cm, przynęty to pojedyncze kulki tonące, nęcenie punktowe, na zestaw garść kulek Insect oraz łopatka orzecha tygrysiego. Taktyka na amura: kulki citron i około 1kg orzecha, tym razem coś nie zagrało ;).