Karpiowe ostatki 0
Karpiowe ostatki

Po prawdziwym pogodowym szaleństwie z iście letnim temperaturami wreszcie przyszło upragnione ochłodzenie, a wraz z nim pierwsze jesienne przymrozki. Oczywiście jak to bywa o tej porze roku na horyzoncie było już widać ciepłe fronty z zachodu z przelotnym deszczem i silnym wiatrem. Zdecydowałem się ruszyć nad wodę tuż przed zmianą pogody czyli ostatniego dnia z mroźnym porankiem.


Słoneczna pogoda na jesiennej zasiadce karpiowej


Nad wodę dotarłem po południu, wiedziałem, że nie ma sensu jechać wcześniej ponieważ to ten typ wody na którym ryba najlepiej żerują nocą i rankiem. Po mroźnym poranku w ciągu dnia towarzyszyła mi piękna, słoneczna pogoda, temperatura wody oscylowała na granicy 12-13 stopni. Rozłożenie karpiowego majdanu poszły bardzo sprawnie. Po około 30min miałem rozbity namiot, napompowany ponton oraz kije przygotowane do wywózki. Nad samą taktyką nie musiałem zbyt wiele myśleć ponieważ od początku wiedziałem, że będę nęcił punktowo kulkami oraz miksem ziarnem.



Wywózka zestawów karpiowych pontonem


Standardowo zestawy umieszczałem w łowisku z pontonu. Tym razem roślinność zanurzona była zdecydowanie mniej bujna niż w minionym tygodniu. Oczywiście w żaden sposób nie wpłynęło to na zmianę sprawdzonych miejscówek z których praktycznie zawsze wychodzą ładne karpie. Po około 30min zestawy były już w wodzie, a ja mogłem podziwiać zachód słońca i jednocześnie obserwować spinnigistów, którzy pływali za szczupakiem w okolicy mojego stanowiska.



Chłodny wieczór i nocne brania karpi


Tuż przed zmrokiem wypogodziło się, był to zwiastun chłodnego wieczoru i być może porannego przymrozku, na szczęście zgodnie z prognozą przed północą było już zdecydowanie cieplej ale tej nocy to nie pogoda była najważniejsza. Byłem nastawiony dość pesymistycznie ponieważ temperatura wody mocno spadła co na tak płytkim zbiorniku nigdy nie zwiastuje dobrych brań. Leżałem w łóżku i zastanawiałem się czy wszystko zrobiłem dobrze, sami wiecie jak jest, milion pomysłów w oczekiwaniu na upragniony dźwięk centralki. Koło 21:00 holuje pierwszego karpia, ku mojemu zaskoczeniu szybko odciągam rybę od trzcinowiska i holuję praktycznie do brzegu. Nie jest to duża ryba, zaledwie kilka kg ale daje nadzieję na kolejne brania.



Kapitalny pełnołuski karp


Kolejne branie kończy się haczykiem wbitym w trzcinę ale niestety w takich warunkach trzeba się z tym liczyć, że nie każdą rybę da się bezpiecznie wyholować. Do północy złowiłem jeszcze jednego lub dwa niewielkie karpie. Mimo, że dobrze rozgrzałem się podczas holu i wywózki to nie mogę usnąć. Moje dogorywanie przerywa energiczny odjazd z miejscówki która daje praktycznie same duże ryby. Szybko wskakuje w ponton, po kilku minutach łapię kontakt z karpiem. Tym razem nie poszedł na otwartą wodę tylko wbił się w trzciny znajdujące się wzdłuż linii brzegowej. Po kilku minutach holu ryba ponownie pikuje w trzcinowisko gdzie szybko się oplątuję. Dostrzegam, że koniec strzałówki jest mocno okręcony o trzcinę i karp w każdej chwili może się wypiąć. Postanawiam go podebrać niestety bezskutecznie, rośliny są zbyt gęste, nawet sztywna rama niewiele pomaga. W pewnym momencie ryba odbija na otwartą wodę, wreszcie swobodnie holuje jednak tym razem bardziej siłowo, po paru minutach mam go w podbieraku. Śliczny pełnołuski słusznej wagi. Sporym utrudnieniem był wiatr, który znosił ponton dlatego sam hol był bardziej chaotyczny ale jednocześnie bardzo emocjonujący.



Jesienny karp wagi ciężkiej


Gdy emocje opadły ponownie wywiozłem zestaw i wskoczyłem do ciepłego śpiworu. Byłem bardzo zadowolony, tym bardziej, że nie spodziewałem się brań po tak gwałtownym ochłodzeniu. Kolejne nocne branie w postaci energiczne odjazdu nastąpiło z okolicy trzcinowiska. Standardowa procedura, szybko wskoczyłem do pontonu, powoli wyplątując żyłkę z roślin, gdy dopłynąłem do trzciny okazało się, że karp poszedł na otwartą wodę gdzie jest miękka roślinność zanurzona. Po kolejnych kilku minutach łapię kontakt z rybą, która co chwilę pikuję w kolejne kępy podwodnej trawy. Po dłuższej chwili i znacznym odpłynięciu od miejsca brania mam karpia w podbieraku. Gdy wracam do brzegu standardowo spoglądam na złowiony okaz gdy jeszcze jest w wodzie, jest znacznie większy niż przypuszczałem. Jak się później okazało była to ryba, którą już złowiłem 2tyg wcześniej.



Druga doba zasiadki karpiowej


Gdy wstaje słońce i robi się widno szybko robię fotki rybom, które złowiłem w nocy. A jeszcze wcześniej bo chwilę po 8:00 mam pierwsze branie z zestawu, który przeleżał całą noc, karp przecina całe trzcinowisko i nie daje się zatrzymać, po dobrych 20min wyplątywania żyłki, a później strzałówki znajduję haczyk wbity w trzcinę, jestem pewny, że nie była to mała ryba. W ciągu dnia zastanawiam się czy zostać nad wodą na kolejną dobę czy pakować graty, czekam na aktualizację prognozy pogody ponieważ rano ma padać, a nie ukrywam, że wolałbym się złożyć na sucho. Finalnie front z deszczem ma przejść bokiem więc zostaje na kolejną nockę. Standardowo przewożę zestawy późnym popołudniem. Zmiana pogody i duże ocieplenie dają nadzieję na jeszcze większą aktywność karpie jednak nic bardziej mylnego, tej nocy łowię dwie niewielkie ryby i zaliczam jedną spinkę w trzcinowisku, karp którego straciłem również nie był duży ponieważ spadł gdy wsuwałem podbierak w gąszczu roślin.


Poranne pakowanie stanowiska karpiowego


Budzik miałem nastawiony na 5:15, tym razem to on mnie obudził zamiast ryby. Gdy wychodzę z namiotu dość mocno wieje i nie ma wilgoci co znacznie ułatwia pakowanie już prawie całkiem suchych gratów, a przede wszystkim namiotu. Chwilę przed 7:00 jestem już w aucie i mogę ruszać w drogę powrotną. Jak widać karpie są bardzo nieprzewidywalne. Duże ryby złowiłem podczas teoretycznie du gorszych warunków, gdy zrobiło się ciepło, wzrosło zachmurzenie, zaczęło wiać z południa ryby przestały żerować lub wyniosły się w inną część zbiornika.

Komentarze do wpisu (0)

Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Infolinia 691 606 404
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl