Zasiadki karpiowe w maju oraz czerwcu mają to do siebie, że dość łatwo trafić na tarło, oczywiście wiele zależy od pogody, a przede wszystkim od temperatury wody. Po dotarciu nad łowisko i krótkiej rozmowie ze znajomymi wiedziałem, że o branie będzie trudno tym bardziej, że mnóstwo ryb siedziało w dużym trzcinowisku co oznaczało, że część z nich jest w czasie tarła.
Wybór miejsca na karpie
Mając świadomość, że ilość brań w ostatnich dniach była bardzo mała zdecydowałem się łowić około 50-100m od wcześniej wspomnianego trzcinowiska, które jest naturalną ostoją i karpie prawie zawsze tam przebywają. Zaskoczyła mnie nieco większa ilość podwodnej roślinności, były to nie wielkie trawy, które praktycznie w niczym nie przeszkadzały, jednak w poprzednich latach dno w tych miejscach było czyste. Szukałem czystych placy znajdujących się możliwie blisko większych połaci roślin. Postanowiłem, że nie będę łowił przy samej trzcinie z kilku powodów, a dokładnie wpakowania się ryby w podwodne wyspy oraz brań małych ryb w tym przyłowu dużych karasi oraz linów.
Przynęty oraz zanęta na karpie
Postanowiłem łowić selektywnie, wyłącznie na pojedyncze większe przynęty oraz dwie tonące kulki proteinowe. Jak się później okazało wszystkie brania miałem na kulki 2x16mm Kryller od 4Success. Do nęcenia używałem orzechów tygrysich oraz miksu kulek proteinowych 4Success, zrezygnowałem z kukurydzy, konopii oraz pelletu. Na każdy przypon zakładałem niewielką siateczkę PVA aby mieć pewność, że haczyk nie wbije się w podwodne rośliny.
Przypony karpiowe i zestawy końcowe
Z uwagi, że nie chciałem łowić małych i średnich ryb zdecydowałem się na przypony Blow Back Rig z dłuższym włosem, które wykonałem na plecionce Jelly Wire 25-35Lb oraz mocnych haczykach super strong w rozmiarze 2. Oczywiście jak sami wiecie 100% selekcja nie jest możliwa jednak po ostatnich zasiadkach próbuję łowić zdecydowanie większe ryby bo nie oszukujmy się klimat klimatem ale jedziemy na karpie, na duże karpie... Zestawy końcowe jak to u mnie bywa są banalnie proste, około 10-15m strzałówki w postaci żółwika od PB, następnie bezpieczny klips oraz krętlik z szybkozłączką i oczywiście ciężarek, który przy każdym braniu spada.
Pierwsze... i ostatnie brania na zasiadce karpiowej
Jak to zazwyczaj bywa pierwszy zameldował się leszcz, włos około 4cm, do tego duża kulka, no cóż, zapięty w sam środek :). Na szczęście na kolejne branie nie czekałem zbyt długo... sytuacja była o tyle ciekawa, że przed wejściem do namiotu spojrzałem na wędkę i przypomniała mi się ubiegłoroczna zasiadka podczas, której kij na stojaku leżał dokładnie w tym samym miejscu (wtedy złowiłem kapitalnego karpia). Po tym miłym wspomnieniu usłyszałem jeden pik, podszedłem do kija, hanger zaczął lekko podnosić się do góry, zanim chwyciłem za dolnik wędki nastąpił standardowy, energiczny odjazd. Co ciekawe od pierwszego pika do normalnego brania minęło około 10s, a łowiłem blisko brzegu. Po podniesieniu wędki nie mogłem zatrzymać karpia, parł z całym impetem w kierunku trzciny, która do pewnego momentu wydawała się być w bezpiecznej odległości. Miałem dwa wyjścia wskoczyć w ponton, wtedy ryba na bank zaparkuje albo powoli skręcać hamulec i cofnąć się z wędką aby zmienić kąt, wybrałem tę drugą opcję, po kolejnych minutach karp poszedł na otwartą wodę, a ja mogłem bezpiecznie holować. Po około 10min mam go w podbieraku, był na prawdę duży i kapitalnie ubarwiony.
Sesja z karpiem i kolejne branie
Mimo, że był wieczór, a tym samym niezbyt dobre światło postanowiłem od razu zrobić zdjęcia i szybko zwrócić rybie wolność aby nie męczyć jej w worku. Oczywiście wcześniej ważenie, lekko ponad 20kg po starowaniu, szkoda, że karp był po tarle bo wypełnił całą matę i na pewno trochę mu brakowało kilogramów. Podczas gdy zajmowałem się karpiem na brzegu nastąpiło kolejne branie, jak się później okazało była to niewielka ryba, na oko 12-14kg. Noc zapowiadała się niesamowicie, ledwo co się rozłożyłem, a mam już dwie ryby na macie.
Ostatnie branie karpia nad ranem i druga doba bez pika
Na kolejne branie czekałem do około 6:30, ryba szła dość lekko, oczywiście mam świadomość, że delikatny hol nie musi oznaczać małej ryby zwłaszcza w okresie tarła. Niestety nie miałem okazji zobaczyć z co miałem na końcu wędki ponieważ ryba spada tuż przy samym brzegu, no cóż bywa i tak... Przed południem przerabiam jedną wędkę pod amura tym bardziej, że w ciągu dnia ilość brań karpiowych, które miałem w ostatnich latach mogę policzyć na palcach jednej ręki :). Jak to zazwyczaj bywa mała przynęta oznacza kłopoty, a dokładnie przyłowy ulubionych gatunków takich jak leszcz oraz karaś. Do wieczora nic się nie dzieje... z utęsknieniem czekałem na wieczór. Mijały kolejne godziny, a brań nie było, koło północy byłem już pewny, że jedyne na co mogę liczyć to jeden zabłąkany karp, który wyszedł z trzcinowiska. Zapomniałem Wam wspomnieć, że nie lubię nudy nad wodą dlatego w ciągu dnia zawsze coś robię, tym razem popłynąłem pontonem i wbiłem się w sam środek gąszczu tataraków, do tej pory żałuję, że nie wziąłem kamery, widok był niezapomniany, mnóstwo karpi oraz ogromnych karasi. Bez wątpienia trafiłem w tarło, nawet przez chwilę miałem plan aby łowić z pontonu ponieważ branie na małego popka przypominającego ikrę było pewne, jednak woda o głębokości 50-70cm w połączeniu z dużą ilością ostrych i suchych trzcin nie była dobrym rozwiązaniem, po prostu szkoda zdrowia karpi.
Podsumowanie zasiadki karpiowej
Nad wodą spędziłem nockę, dzień i kolejną nockę, o 6:00 większość karpiowych gratów była już spakowana. Podczas tego krótkiego wypadu miałem brania pierwszej doby, dokładnie trzy, pozostała część zasiadki minęła bez brania. Wszystkie ryby skusiły się na dwie kulki tonące w rozm. 16mm na przyponie Blow Back z długim włosem, sam przypon miał około 25cm z uwagi na średnią ilość mułu.