Karpiowe wspomnienie lata 0
Karpiowe wspomnienie lata

Lipiec i sierpień to czas wakacji i jednocześnie okres w którym łowię zdecydowanie rzadziej. Z niecierpliwością czekam na wrzesień oraz na zbliżającą się jesień. Oczywiście zdarzają się krótkie wypady nad wodę jednak są całkowicie spontaniczne. Koniec wakacji postanowiłem spędzić na łowisku Jerzyn o czym będziecie mogli przeczytać w kolejnym wpisie. Na początku września wyskoczyłem na samą nockę aby chwilę posiedzieć ze znajomym i być może coś złowić. Zapraszam na krótką relację z tego wypadu.



Upalne rozpoczęcie zasiadki karpiowej



Nad wodę dotarłem w niedzielę po 15:00. Tego dnia pogoda była wyjątkowo nie sprzyjająca, bezchmurne niebo, praktycznie zero wiatru i temperatura dochodząca do 30 stopni. Szybko podjechałem do Kolegi, chwilę porozmawialiśmy, jego zasiadka miała trwać kilka dni, finalnie odpuściłem sąsiednie stanowisko i zdecydowałem się łowić zupełnie gdzie indziej, tak aby znajomy miał więcej miejsca. Oczywiście wcześniej wskoczyłem w ponton i opłynąłem obiecujące miejscówki jednak miałem przeczucie, że muszę zrobić wszystko po swojemu... w innej części łowiska.



Na stanowisku karpiowym byłem po 16:00



Miałem sporo czasu na rozbicie namiotu, napompowanie pontonu oraz wywózke, jednak roślinność, którą widziałem tuż pod powierzchnią wody wskazywała na to, że wybór miejscówek może być bardziej czasochłonny niż zazwyczaj. Skupiłem się na szukaniu twardych placy pośród gąszczu podwodnej trawy. Za każdym razem przed położeniem zestawu chwilę stukałem ciężarkiem aby sprawdzić ilość namułku oraz czy na dnie nie zalega zbyt dużo przegniłych szczątków trzciny oraz tataraku. Rozstawienie obozowiska oraz postawienie zestawów zajęło mi prawie 3 godziny czyli dość długo. Chwilę po 19:00 mogłem wreszcie usiąść, popatrzeć na wodę i czekać na branie.

Pierwsze branie zakończone zerwanym zestawem



W tej chwili nie pamiętam o której to było godzinie ale na pewno przed północą, bardzo energiczny i nieprzerwany odjazd z miejsca, które najczęściej przynosi duże ryby. Szybko wskoczyłem ponton, dopłynąłem do trzcinowiska i... niestety, strzałówka była ścięta, miałem pecha, w wielu miejscach na dnie zalegają ogromne muszle o bardzo ostrych krawędziach, myślę, że to mogła być przyczyna takiego obrotu sprawy. Gdy tylko wróciłem do brzegu zrobiłem zestaw od nowa i wywiozłem w nadziej na nadziei na kolejne branie.



Piękny pełnołuski w środku nocy



Tej nocy karpie były dość aktywne, niestety nie było to ryby po które tutaj przyjechałem. Po północy, wydaje mi się, że było bliżej 2:00 mam kolejne branie, które zakończyło się zerwanym zestawem. Ryba cały czas wybiera linkę ze szpuli kołowrotka, wskakuje w ponton i powoli płynę w miejsce zaczepu. Ku mojemu zaskoczeniu po uwolnieniu żyłki z rantu trzcinowiska okazuje się, że karp poszedł na otwartą wodę co już na starcie daje bardzo duże nadzieje na skuteczny hol. Po kilku minutach przeciągania liny moim oczom ukazuje się dość ładny pełnołuski. Jestem zmuszony dokręcić hamulec ponieważ karp chce wpłynąć w trzcinowisko jednak nie pozwalam mu na to, jeszcze chwilę walczy na otwartej wodzie... po chwili mam go w podbieraku. Zerkam na rybę, na pierwszy rzut oka wydaje się dość ładny, na pewno lekko powyżej 15 kilogramów. Dopiero przy brzegu gdy wyszedłem z pontonu zobaczyłem jak jest duży, byłem pewny, że jego waga przekroczy 20 kilogramów. Nie pomyliłem się, złowiłem rybę po którą przyjechałem.



Kilka zdjęć karpia i poranne pakowanie gratów



Zdecydowałem się, że schowam karpia do worka, tum bardziej, że do świtu zostało raptem 4 godziny. Nie mogłem usnąć, pisząc artykuł nie pamiętam czy coś jeszcze dołowiłem, byłem na tyle podekscytowany, że mniejsze ryby zeszły na dalszy plan. Nastawiłem budzik na 5:00, to był bardzo ciężki poranek. Mimo, że jestem przyzwyczajony do takich wypadów to już chyba powoli wiek daje o sobie znać, trochę mi zajęło spakowanie całego biwaku, ściągnięcie zestawów oraz spakowanie pontonu. Na sam koniec zostawiłem karpia. Przed 6:00 było jeszcze ciemno ale na horyzoncie było widać słońce, kwestią kilku minut było dobre światło pozwalające zrobić kilka fajnych fotek.



Zestawy i przynęty karpiowe



Na tej zasiadce używałem standardowych przyponów blow back rig, które wykonałem na plecionce Jelly Wire 35lb oraz haczykach super strong w rozmiarze 2, żyłka główna 0,35 Control Mono, strzałówka żółwik, odcinek długości około 12-15m. Używałem ciężarków o gramaturze od 170 do 250g w zależności od ilości namułku oraz odległości na której kładłem zestawy. Całkowicie zrezygnowałem z nęcenia drobnymi partykułami oraz pellet. Podstawę mojej mieszanki stanowiły kulki Crusher Tiger 20mm oraz Insect Attack 20mm.

Komentarze do wpisu (0)

Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Infolinia 691 606 404
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl