Po dłuższej przerwie od metody rzutowej postanowiłem nadrobić zaległości. Za cel podróży obrałem jedno z okolicznych łowisk komercyjnych. Jak się później okazało trafiłem w idealny moment ponieważ presja była znikoma, a na wodzie doliczyłem się zaledwie kilku karpiarzy. Plan był prosty, punktowe łowienie z wykorzystaniem materiałów PVA bez dodatkowego nęcenia spombem oraz kobrą. Zapraszam na relację z krótkiej, niespełna dobowej zasiadki.
Wybór stanowiska karpiowego
Generalnie łowisko jest stawem z dość prostym dnem jednak mimo wszystko zauważyłem, że większe karpie mają swoje ulubione obszary z których najczęściej są łowione. Zdecydowałem się usiąść na środku wody tak abym mógł obłowić interesujące mnie miejscówki. Tak jak wcześniej wspomniałem presja na wodzie była minimalna dlatego możliwości były bardzo duże... z perspektywy czasu obrałbym zupełnie inną taktyką ale jeszcze do tego wrócimy w dalszej części artykułu.
Nęcenie karpi
Zdecydowałem się łowić wyłącznie z wykorzystaniem materiałów PVA dlatego skupiłem się na drobnej mieszance oraz całych i pokruszonych kulkach proteinowych, które umieszczałem w siateczkach i woreczkach PVA. Bazę mojej mieszanki stanowiła zanęta Lord Feeder z dodatkiem kukurydzy z puszki, pellet oraz kulki Insect Attack. Wiedziałem, że w łowisku jest bardzo dużo karpi jednak odpuściłem grubsze nęcenie tym bardziej, że rano musiałem pakować graty.
Przynęty na karpie
Na przełowionych zbiornikach najczęściej łowię na niewielkie przynęty oczywiście jeśli leszcz nie jest rybą dominującą, która skutecznie utrudnia normalne wędkowanie. Z góry wiedziałem, że na włos polecą słodkie kulki Crushed Tiger oraz Insect Attack o mniejszej średnicy. Całkowicie zrezygnowałem z pop-upów z obawy przed dużą ilością brań mniejszych karpi.
Przypony na karpie
Tym razem skupiłem się na przyponach typu Sleep D-Rig, które pewnie zapinają bardzo ostrożne karpie. Haczyki, które wykorzystałem to Curved Kd, który mają idealny kształt, a plecionka... moja ulubiona jelly wire. Generalnie przypon jest prosty i skuteczny jednak z uwagi na jego agresywną pracę i brak włosa musimy liczyć się z przyłowem w postaci mniejszych ryb, zwłaszcza gdy używamy mniejszych kulek proteinowych.
Odległości z jakich łowiłem karpie
Znałem wodę dość dobrze i wiedziałem, że duże ryby często są łowione zaledwie kilka metrów od brzegu jednak tym razem zestawy powędrowały nieco dalej ponieważ wieczorem dojechał kolega. Trochę się kręciliśmy przy stanowiskach co mogło wystraszyć ryby. Zestawy umieściłem od około 20m do 60m. Całkiem odpuściłem łowienie na klipsie i większym dystansie. Po uzbrojeniu zestawu w worek PVA obierałem punkt na przeciwnym brzegu i z mniejszą lub większą siła zarzucałem zestaw.
Pierwsze branie amura i karpia
Na pierwszą rybę nie musiałem czekać zbyt długo, po zaledwie kilkudziesięciu minutach doczekałem się... jesiotra, którego szybko wypuściłem z podbieraka z nadzieją, że był pierwszym i ostatnim. Na szczęście kolejną rybą był amur wagi piórkowej, a po chwili piękny pełnołuski, który wziął z najbliższej miejscówki. Początek zasiadki zapowiadał bardzo dużą ilość brań i nieprzespaną nockę. jak się póżniej okazało były to pierwsze i jedyne ryby tego krótkiego wypadu. Po 2:00 miałem jeszcze jedno branie jednak zakończone spinką.
Wnioski z zasiadki karpiowej
Punktowe nęcenie materiałami PVA przy wyższej temperaturze wody nie było tak skuteczne jak wczesną wiosną. Lepszą taktyką byłoby łowienie w punkt na klipsie i wcześniejsze zanęcenie łowiska spombem lub kobrą. Jestem tego pewny ponieważ zjechałem z kolejnej zasiadki podczas której właśnie taka strategia dała najlepsze efekty. Oczywiście sytuacja dotyczy dokładnie tego zbiornika i łowisk z podobnym ukształtowaniem dna i dużą ilością karpi. Już wkrótce kolejny artykuł w którym dokładnie Wam przedstawię różnice pomiędzy precyzyjnym łowieniem w punkt z obfitym nęceniem, a punktowaniem z wykorzystaniem woreczków PVA.