Zawody karpiowe i związana z nimi presja sprawiają, że łowienie tuż po ich zakończeniu nie należy do najprostszych. Bardzo często na dnie łowiska zalegają duże ilości zanęty, a ryby są zgrupowane w zupełnie innych obszarach łowiska niż zazwyczaj. Czy warto jechać nad wodę tuż po zakończeniu zawodów? Jak najbardziej tak tylko musimy pamiętać o kilku ważnych rzeczach, które omówię w dalszej części artykułu.
Wybór stanowiska karpiowego
Bardzo często po zakończeniu zawodów presja na wodzie jest znikoma, musimy jednak pamiętać, że mając nieograniczone możliwości co do wyboru miejsca na położenie zestawów nasze bankówki tym razem mogą nie przynieść brania, już Wam tłumaczę dlaczego. Praktycznie każdy zbiornik ma swoje topowe stanowiska na których ryby są częściej łowione, zazwyczaj takie miejsca są bardzo czytelne. Podczas kilkudniowych zawodów na dno zbiornika trafiają ogromne ilości zanęty, oczywiście również w miejsca gdzie planowaliśmy umieścić zestawy, tym bardziej, że większość zawodników nie ominie potencjalnej bankówki, która na prywatnych zasiadkach przynosiła najwięcej brań.
Obserwacja wyników zawodów
W dobie internetu szybko możemy sprawdzić wynki zawodów karpiowych, wydawać by się mogło, ze wystarczy usiąść na zwycięskim stanowisku. Nic bardziej mylnego, gdy po wodzie zrobi się spokojnie karpie zaczynają aktywnie pływać po zbiorniku... mimo, że nie tak dawno były zgrupowane w kilku miejscach. Oczywiście na dnie nadal zalegają nie wyjedzone kulki proteinowe oraz ziarna dlatego jeśli macie pod ręką kamerę podwodną warto sprawdzić naszą miejscówke przed położeniem zestawu.
Nęcenie karpi i amurów
Po zajęciu stanowiska i wytypowaniu potencjalnych miejsc na położenie zestawu przychodzi czas na wywózke ale wcześniej trzeba przygotować zanętę. Jeśli rozpoczynam zasiadkę maksymalnie dobę po zawodach skupiam się wyłącznie na punktowym nęceniu z wykorzystaniem materiałów PVA, orzechów tygrysich oraz niewielkiej ilości kulek proteinowych. Najczęściej wykorzystuje około 300g mieszanki na zestaw, nęcę mało ponieważ z dużym prawdopodobieństwem wcześniej zgrupowane karpie rozeszły się po całym zbiorniku, być może w krótkim czasie będę musiał zmienić miejsce położenia zestawu. Warto zapamiętać, że to co poszło do wody już tam zostanie, a donęcić możemy w chwili.
Zestawy na karpie
Mamy pełnię sezonu dlatego używam mocnych zestawów, które mnie nie zawiodą. Przypony standardowo wykonuje na plecionce Jelly Wire 35lb oraz haczykach Super Strong w rozmiarze 2. Najczęściej w piórniku mam zapas kilku sztuk przyponów Blow Back Rig oraz Sleep D-rig. Zauważyłem, że na przełowionych łowiskach oraz wtedy gdy woda jest zimna niezwykle skuteczne są sleep D-Rig lub zwykłe D-Rig, które pewnie wpinają każdą rybę... w tym również niechciany przyłów dlatego jeśli chcę łowić selektywnie niezastąpiony okazuje się popularny Blow Back Rig o długości około 25cm z kilku centymetrowym włosem eliminującym wpinanie się karasi, leszczy oraz linów.
Nocna zasiadka po zawodach karpiowych
Nad wodę dotarłem wieczorem, zerowa presja pozwoliła na wybór teoretycznie najlepszych miejsc. Podczas wywózki była flauta oraz bezchmurne niebo dlatego zestawy postawiłem bardzo precyzyjnie, jednak gdzieś na końcu głowy miałem myśl, że wywiozłem zbyt daleko... tym razem postanowiłem, że nie będę nic zmieniał. Początek zasiadki to dwa niechciane leszcze i karasie, które jakimś cudem zaczepiły się o haczyk. Gdy zrobiło się ciemno brania drobnicy ustały, chwilę po 2:00 mam pierwsze branie prawdopodobnie karpia. Gdy podszedłem do wędki zobaczyłem lużną żyłkę, byłem pewny, ze ryba cofnęła się w stronę brzegu, niestety po dłuższym kręceniu korbką kołowrotka nie nawiązałem kontaktu z karpiem, pomyślałem, no cóż pewnie spinka... Niestety okazało się, że nie ma całego zestawu, nie wiem co się stało, ostra przeszkoda na dnie, przetarta żyłka, osłabiony węzeł ze strzałówką ? Tego się już nie dowiem. Jak mantrę powtarzam aby za każdym razem sprawdzać zestawy, węzły, końcowy odcinek żyłki oraz strzałówki, tym razem z braku czasu, lenistwa wszystkiego nie dopilnowałem. Straciłem rybę, okazało się, ze było to jedyne branie tej nocy.
Wiadro kukurydzy i amur złowiony rzutem na taśmę
Wstałem wcześnie rano, miałem dosłownie 2-3 godziny nadziei na złowienie ryby. Traf chciał, ze miałem w aucie wiadro fermentowanej kukurydzy, której praktycznie nie używałem w trwającym sezonie... to była ostatnia deska ratunku. Szybko zwinąłem jeden kij, wpakowałem wiadro do pontonu i popłynąłem w swoje sprawdzone miejsce, które było około 370m od mojego stanowiska. Wróciłem do brzegu, ostatni raz spojrzałem na wodę i zacząłem pakować graty, co jakiś czas zerkając na świeżo wywiezioną wędkę. Po około 30min wydawało mi się, że żyłka jest lużna, faktycznie tak było, z takiej odległości ciężko o dobrą sygnalizację amurowych brań
. Po kilku obrotach korbką nawiązałem kontakt z rybą, niestety musiałem holować do brzegu ponieważ ponton był już złożony. Po kilku minutach miałem w podbieraku średniej wielkości amura, który okazał się jedyną słuszną rybą zasiadki.