
Wyrobiska pożwirowe oraz wszelkiej maści głębsze zbiorniki to idealne miejsca na jesienną zasiadkę. Miałem do dyspozycji zaledwie dwie doby dlatego dość długo biłem się z myślami gdzie tym razem ruszyć nad wodę z jednej strony chciałem pojechać w nowe miejsce, a z drugiej średnim pomysłem byłoby robienie kilkuset km na tak krótką zasiadkę. Po dłuższym zastanowieniu postawiłem na bardzo ciekawą żwirownię, a dokładnie Wojsze, które bardzo przypomina mi zamknięte łowisko w Żelechowie.

Wybór stanowiska na jesienną zasiadkę
Z góry postanowiłem, że będę łowił na głębszej wodzie, zbiornik jest podzielony na dwie zatoki oraz długi przesmyk o szerokości około 70m. Pierwsza zatoka zaraz przy wjeździe to głęboki dołek z ostrymi spadami, na tej miejscówce mamy dużo możliwości na położenie zestawów ponieważ po lewej stronie znajduje się spora wnęka, gdzie głębokości kilka metrów od brzegu nie przekraczają 5m. Kilka ciekawych blatów sprawia, że mamy gdzie szukać karpi praktycznie o każdej porze roku, jest jeden warunek, ryby muszą wejść w zatokę lub żerować na spadach pod przeciwnym brzegiem. Drugą opcją była zatoka z większym obszarem głębokiej wody, tutaj możliwości jest nieco mniej, łowimy pod drugim brzegiem na półkach oraz ostrych spadach na głębokości od około 3m do 8m. Obydwie miejscówki są niezwykle ciekawe dlatego po dotarciu nad wodę dość długo zastanawiałem się gdzie usiąść, ostatecznie zdecydowałem na pierwszą zatokę, decyzja nie była zbyt dobra ale o tym za chwilę.

Pierwsza noc na żwirowni
W sierpniu miałem okazję łowić w pierwszej zatoce kładąc zestawy w stanowiskach 1-2. Oczywiście mamy teraz inną porę roku więc karpie zachowują się inaczej jednak dość dobrze znalem miejscówki, które przyniosły brania co było sporym ułatwieniem już na starcie. W pierwszej kolejności napompowałem ponton, następnie rozstawiłem namiot, a na końcu wziąłem się za wywózkę. Obstawiłem lewą zatokę, ostry spad na wprost trzciny oraz nawisy drzew, wydawać by się mogło, że branie będzie kwestią czasu. Niestety do wieczora nic się nie wydarzyło, dopiero koło 22:00 wyrywa mnie z łóżka kilka piknięć, delikatne zluzowanie żyłki ale bez kontaktu z rybą. Do rana nic się nie dzieje.

Zmiana stanowiska karpiowego
Długo biłem się z myślami co zrobić, została jeszcze doba, łowiłem w potencjalnie najlepszych miejscówkach, jedyne co mi przyszło do głowy to jeszcze bardziej odsunąć zestawy na wodę i stawiać na głębokości około 8m. Finalnie zdecydowałem na zmianę stanowiska i można powiedzieć rozpoczęcie zasiadki od nowa. Oczywiście wybór padł na drugą zatokę z której znajomy złowił w weekend piękne karpie. Samo przeniesienia gratów przeszło bardzo sprawnie, dosłownie w 40min wszystko było już gotowe, została tylko wywózka. Zdecydowałem, że będę łowił na spadach pod przeciwnym brzegiem, w sumie nie było innej możliwości. Po kolejnych 30min mogłem oczekiwać na pierwsze branie.
Niechciany przyłów z głębokiej wody
Na wstępie wspomnę co zdecydowało o pierwszej zatoce, którą wybrałem na rozpoczęcie zasiadki, otóż w łowisku są jesiotry, które po prostu nie lubią tamtego miejsca w przeciwieństwie do miejscówki na którą się przeniosłem. Łatwo się domyśleć czym zakończył się pierwszy hol i kolejny również, na szczęście na dwóch jesiotrach się skończyło. Do wieczora łowię małego amura, którego wypuszczam z podbieraka oraz spinam niewielką rybę tuż przy brzegu.
Druga nocka na jesiennej zasiadce karpiowej
Szczerze mówiąc liczyłem, że do wieczora złowię pierwszego karpia, niestety musiałem jeszcze chwilę poczekać. Koło 19:00 decyduje się zmienić jedną miejscówkę, zestaw kładę bardzo blisko trzcin na półce około 3m i kładę się do łóżka. Po około godzinie mam branie z dopiero co postawionej wędki, czuję duży opór, niestety żyłka o coś trze, wskakuje w ponton, po chwili wiem co się stało ryba po braniu wpłynęła w urwany zestaw, który oplątał się o moją strzałówkę, po chwili łapię kontakt z karpiem, po kolejnych minutach i dość emocjonującej walce mam go w podbieraku. Piękny karp wagi średnio ciężkiej. Szybka wywózka w to samo miejsce i idę spać z nadzieją, że odpalą zestawy położone na głębszej wodzie. O świcie budzi mnie kolejne branie, tym razem holuję do brzegu, jak się okazuje był to drugi i ostatni karp zasiadki.

Przemyślenia i podsumowanie
Podstawowym problemem była lokalizacja karpi, po dłuższym przemyśleniu jestem pewny, że ryby żerowały jednak nie na tyle intensywnie aby przemierzać większe obszary w poszukiwaniu pokarmu. Będąc samemu w pierwszej jak i drugiej zatoce wcześniej czy później ryby weszły by w miejscówkę jednak czasu było zdecydowanie za mało. Tak na prawdę kluczem do sukcesu było położenie zestawów w dobrym miejscu, gdzie karpie mają naturalną stołówkę, być może zabrakło szczęścia albo tym razem zawiodła intuicja, wkrótce rewanż. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym po drodze nie zatrzymał się w lesie, efekt dwa duże wiadra grzybów :)

Przypony, nęcenie i zestawy
Podczas zasiadki używałem przyponów Blow back rig, które myślę, że zmienię na D-Rig lub Sleep D-Rigi z uwagi na dużą ilość drobnicy, która nadal próbuję splątać zestaw atakując przynętę. Oczywiście nie mogło zabraknąć długiego odcinka strzałówki w postaci żółwika oraz bezpiecznych klipsów ze spadającym ciężarkiem. Z racji, że łowiłem na spadach gramatura 200 była optymalna aby przytrzymać zestaw. Skuteczne przynęty to kulki Hot Damen 4SUCCESS które dawałem na włos oraz jak podstawę miksu zanętowego.
Co warto wziąć na jesienną zasiadkę?
Po ciepłym okresie pojawiły się pierwsze przymrozki, nawet dziś pisząc artykuł spoglądam za zaszronioną trawę za oknem. Podstawowym element od którego będzie zależał nasz komfort jest namiot, najlepiej z narzutą i większych rozmiarów. Dlaczego rozmiar ma znaczenie? Wyobraźcie sobie spędzenie kilku deszczowych dni w małym brolly gdzie ciężko się wyprostować lub przygotować posiłek. Oczywiście w przypadku szybkiej nocki mała konstrukcja to jak najbardziej dobry wybór. Ciepły śpiwór to kolejny niezwykle ważny element karpiowei układanki. Kombinezon, odzież termiczna, ciepła kurtka, czapka oraz płaszcz przeciwdeszczowy, to rzeczy, które mam zawsze w torbie podczas jesiennych zasiadek.
Niech stanie się jasność czyli lampki i latarki
Jesienią dzień jest coraz krótszy dlatego znacznie częściej sięgamy po lampki, latarki oraz czołówki. W tej chwili większość modeli posiada wbudowany akumulator dzięki, któremu ładowanie urządzenia jest banalnie proste i wygodne, wystarczy power bank lub akumulator. Na jesienne zasiadki zawsze zabieram dwie czołówki oraz lampkę do namiotu. Jeśli wywozicie zestawy pontonem pamiętajcie aby zostawić źródło światła na brzegu i móc trafić na stanowisko co nie jest tak oczywiste w trudnych warunkach i na większym dystansie. Od trzech sezonów używam czołówki oraz lampki Skills, obydwa produkty z czystym sumieniem polecam.