Praktycznie każda z moich zasiadek nie jest wcześniej zaplanowana, jeśli mam czas to po prostu jadę nad wodę i staram się złowić karpia. Od kilku dni bacznie obserwowałem prognozy pogody, które nie napawały optymizmem, nie chodziło tutaj o to w jakim stopniu aura sprzyja żerowaniu ryb tylko o intensywne opady deszczu, które miały mi towarzyszyć przez praktycznie całą zasiadkę. Finalnie zdecydowałem się ruszyć nad wodę wieczorem przed nadejściem deszczowego frontu, tak aby rozbić się na sucho oraz na spokojnie wytypować miejsca do położenia zestawów. Zapraszam na krótką relację z ostatniego wypadu nad wodę.
Wybór miejsc do połowu karpia
Kilka ciepłych dni wystarczyło aby roślinność poszła mocno w górę, generalnie nie stanowiło to większego problemu ponieważ wiedziałem gdzie spodziewać się czystych, wolnych od roślinności obszarów. Skupiłem się na miejscach w okolicy kapelonów, trzcinowiskach oraz na korytarzach pośród roślinności na otwartej wodzie. Taktyka była prosta, wywożę zestaw, sypie punktowo z pontonu łopatkę orzecha oraz garść kulek Insect 20mm. Planowany czas zasiadki to zrobienie nocki, maksymalnie dwóch w zależności od pogody.
Przypony i zestawy na karpie
Ze względu na sporą ilość kapelonów oraz roślinność zanurzoną zdecydowałem się zastosować dłuższy odcinek strzałówki w postaci popularnego żółwika od Pb Products oraz przypon z wytrzymałej plecionki w miękkiej otulinie Jelly Wire 35lb. Żyłkę główna to sprawdzona na ostatnich zasiadkach Control Mono w kolorze Fluo. Całości dopełniały haczyki Super Strong w rozmiarze nr 2. Przypony, które zawiązałem to typowe Blow Back Rig o długości 20-25cm, bez zbędnych udziwnień. W łowiskach obfitujących w podwodne zaczepy oraz roślinność używam standardowych bezpiecznych klipsów, dodatkowo delikatnie nacinam gumę zabezpieczającą ciężarek lub kamień tak aby miał 100% pewności, że obciążenie spadnie przy każdym braniu.
Pierwsze brania i hol ryby z pontonu
Na pierwsze branie czekałem mniej niż godzinę. Podczas wywózki jednego z ostatnich zestawów usłyszałem odjazd na lewej wędce, którą łowiłem najpłycej czyli na głębokości 0,9m. Po odłożeniu na podpórce kija z którym wracałem do brzegu szybko wrzuciłem na ponton podbierak ze sztywną ramą oraz wziąłem wędkę na której był odjazd. Na lużnej żyłce dopłynąłem do gęstego trzcinowiska, w którym karp zaparkował. Po chwili wiedziałem, że nie będzie łatwo, ryba weszła około 20m wgłąb gęstego tataraku i tam zaparkowała. Po kilkunastu mozolnych próbach wciągnięcia pontonu w trzciny przy użyciu rąk (chwytałem za trzcinę i tak podciągałem ponton, centymetr po centymetrze) udało mi się dotrzeć do strzałówki, przez chwilę byłem niemal pewny, że karp się uwolnił jednak po odczepieniu podwodnych korzeni ukazał mi się śliczny pełnołuski. Końcowa faza holu to przeciąganie strzałówki przy użyciu rąk, wędka leżała na pontonie, po kilku minutach miałem karpia w podbieraku. Gdy tylko złapałem chwilę oddechu wydostałem się z trzcinowiska i szczęśliwy wróciłem do brzegu.
Noc przyniosła piękne karpie oraz deszcz
Ze względu na dość szybkie i niespodziewane pierwsze branie, rozbicie obozowiska zajęło mi więcej czasu niż normalnie. Dopiero po zmroku mogłem spokojnie usiąść na łóżku, oczywiście nie trwało to zbyt długo ponieważ w pierwszej części nocy oraz nad ranem były stały się jeszcze bardziej. W pewnym momencie nie miałem żadnego zestawu w wodzie. Większość ciuchów była przemoczona jednak było dość ciepło. Nad ranem zdecydowałem się ponownie wywieżć zestawy. Nawet pokusiłem się o zmianę jednego miejsca, co po chwili okazało się strzałem w dziesiątkę. Po zaledwie kilkunastu minutach powtórzył się scenariusz z poprzedniego dnia, podczas wywózki ostatniej wędki odpaliła nowa miejscówka. Hol, a raczej jego próba zakończyła się w środku trzcinowiska po dość krótkim przeciąganiu liny, a dokładnie strzałówki. Po chwili byłem już na brzegu cały przemoczony ale bardzo szczęśliwy.
Długo biłem się z myślami czy zostać na kolejną noc
W ciągu dnia deszcz mocno przybierał na sile, padało nie przerwanie z mniejszą lub większą intensywnością przez dobrych kilkanaście godzin. Mimo, że miałem całkiem spory zapas ciuchów to wszystkie spodnie były już przemoczone. Na szczęście w ciągu dnia nie działo się zbyt wiele dlatego odpaliłem poczciwą butlę z palnikiem i starałem się wysuszyć najmniej przemoczone ciuchy co mi się praktycznie udało. Do ostatniej chwili biłem się z myślami co robić, wszystkie prognozy numeryczne wskazywały opady praktycznie do północy, póżniej miało się przecierać, a nad ranem miało przestać padać. Moją zadumę przed 15:00 przerwało kolejne branie, a po około 30min na matę wjechał następny karp. To był znak... byłem już pewny, ze zostanę na kolejną nockę. Zestawy, które stały od rana były postawione idealnie dlatego nie było sensu ich zmieniać.
Drugiej nocy złapałem trochę snu
Zmiana pogody związana z przechodzeniem chłodnego frontu, poza mocnym deszczem przyniosła północy wiatr oraz gwałtowny wzrost ciśnienia. Tak jak się spodziewałem ryby nie były już tak aktywne jednak udało mi się coś jeszcze dołowić. Na szczęście zgodnie z prognozami deszcz ustąpił chwilę przed północą. Z samego rana mogłem się na spokojnie spakować. Co prawda wszystko było przemoczone jednak nie musiałem składać całego majdanu w czasie największego deszczu.
Nowe kołowrotki na testy Daiwa Emblem
Podczas zasiadki miałem okazję testować nowe kołowrotki Daiwa Emblem, model na rok 2023. Niestety trudne warunki oraz deszcz nie pozwoliły dokładnie sprawdzić każdego z elementów Emblemów. Na duży plus zasługuje nawój żyłki, który jest idealny, jestem pewny, że przełoży się na dalsze rzuty. Sam hamulec jest bardzo precyzyjny, niestety nie mogłem w pełni poznać jego możliwosci ponieważ większość holi przebiegała w podobny sposób z parkingiem ryby w roślinach. Samo wykonanie jak i estetyka na najwyższym poziomie. Praktycznie do końca sezonu kołowrotków będę używał na każdej zasiadce więc wkrótce poznacie moją obiektywną opinię modelu Emblem z pod znaku Daiwy.